9 maj 2010

Czytam sobie, oglądam sobie.. Dische, Enzensberger, Sowa: Esterhazy. Historia o zającu.

Szukałem tej książki nie tylko ze względu na asocjacje z nazwiskiem. Zobaczone jakoś przypadkiem klimatyczne i bardzo niepokojące ilustracje Michaela Sowy kazały mi koniecznie zdobyć Esterhazego. Cóż jednak – ilustracje lepsze niż tekst. Z rosnącym rozczarowaniem czytałem bowiem wymyślną i pozbawioną mocniejszej pointy opowieść o bardzo małym, ale szlachetnie urodzonym austriackim zającu, który rusza do Niemiec w poszukiwaniu DUŻEJ zajęczycy. Po odnalezieniu miało się odbyć skrzyżowanie i wyhodowanie zajęczego potomstwa odpowiednich rozmiarów.

Tytułowy Esterhazy w Berlinie ląduje, przeżywa przygody mało pasjonujące, zajęczycę oczywiście poznaje, po krótkich perypetiach znajdują mieszkanie w okolicach słynnego Muru. Skojarzenie ze znacznie oczywiście późniejszym od dyskutowanej książki naszym kandydatem do Oskara (czyli Królikiem po berlińsku) jest nieuniknione.

Jakoś mnie ta opowieść nie poruszyła. Może poczucie humoru mi zaszwankowało, a może nie zaapelowała do mnie podstawowa koncepcja scenariuszowa? Może sprawa Muru nie budzi już takich emocji ? Może tłumaczenie chropawe i bez urody?
Chętnie dam się przekonać, że ksiązka jest bardzo fajna!

2 komentarze:

iwona.cala pisze...

oj, już mnie kusi okładka... lubię takie ilustracje.

Anonimowy pisze...

wszystkim wielbicielom książek polecam http://dobraksiazka.net