10 lut 2008

oglądam sobie... M. Ignerska, P. Wechterowicz Wielkie marzenia



Wydawnictwo Znak zaczyna specjalizować się w publikowaniu DUŻYCH książek dla dzieci. Po Różowym prosiaczku do księgarń właśnie trafiły Wielkie marzenia. Oba tytuły łączy nie tylko firma wydawnicza, ale także nazwisko graficzki – Marty Ignerskiej. Przy tworzeniu oprawy graficznej Prosiaka współpracowała z nią Joanna Olech, Marzenia są zaś pracą artystycznie samodzielną.

Wielkie marzenia budzą (podobnie zresztą jak Prosiaczek) mieszane uczucia. Z pewnością oszałamiają rozmachem, wielkością, różnorodnością i mnogością pomysłów artystycznych. Dziecko może prawie pełzać po ogromnych kartonach ilustracji, cieszyć się odnalezionymi perełkami- obrazkami... Niektóre z rozkładówek (marzenie studni!) z pewnością uruchomią doskonałą, wspólną zabawę rodzica z dzieckiem w wyszukiwanie śmiesznych i ślicznych szczegółów. I zapewniam; obie strony w tym czasie nie będą się nudzić... Bardzo silną stroną książki jest niezwykle inteligentna współpraca ilustratora z autorem tekstu. Przemysław Wechterowicz krótkimi, jednozdaniowymi formami literackimi mieszczącymi się w poetyce surrealizmu, czy też może absurdu uwalnia burzę graficznych skojarzeń Ignerskiej. Dużo przy tej książce będzie okazji do wspólnych rozmów: o świecie, o marzeniach, o naturze różnych rzeczy i zjawisk... Autorzy łamią bowiem stereotypy, łączą przeciwieństwa, zaglądają za kotarę pozorów, prowokują do myślenia. Ogień marzy o wstąpieniu do straży pożarnej , słońce o okularach.... przeciwsłonecznych! Studnia tęskni do oceanu.
Przed pełnym zachwytem skutecznie powstrzymuje jednak recenzenta przyjęta przez Ignerską specyficzna maniera ilustratorska, koncept edytorski. Bardzo podoba mi się „co” artystka narysowała, bardzo mi się nie podoba „jak”. Wydaje się zresztą, że Wielkie marzenia są reprezentatywne dla ogólniejszego trendu, który daje się zaobserwować w polskiej sztuce ilustracji dziecięcej (czy może szerzej : sztuce projektowania książek dla dzieci). Węszę tutaj – wyznaję to bardzo nieśmiało – jakiś spisek. Ktoś musiał okropnie oszukać kilku polskich prominentnych grafików, ktoś wprowadził ich w błąd...
Szanowne Panie Graficzki: to nieprawda, że dzieci lubią zgaszone, brunatno-rdzawe barwy! To nieprawda, że nasze pociechy szaleją za brązami, czerniami i purpurą obrzuconą szarością.
Szanowne Panie Graficzki dlaczego cały niezwykle interesujący ruch polskiej „alternatywnej książki dla dzieci” to ponure BURASY ? Książki Grażki Lange, Marty Ignerskiej , Moniki Hanulak, Anny Niemierko wyglądają tak, jakby artystki uparły się by doprowadzać dzieci do depresji. Dlaczego Wielkie marzenia zostały narysowane na brązowawym, wyblakłym PAPIERZE PAKOWYM ??? Rozumiem, że nasi ilustratorzy są zbrzydzeni taplającymi się w orgii kolorów „produktami disnejopodobnymi” i chcą zaproponować coś radykalnie opozycyjnego. Ale , na Boga!, nie można przecież stawiać idei i konceptu artystycznego ponad i poza upodobaniami dziecięcego odbiorcy!

Cóż opinia moja subiektywna i laicka. Prorokuję jednak, że Wielkie marzenia nagrody za ilustrację i tak mają już zapewnione. Jury graficzne uwielbiają przecież te burasy....

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Prorokuję jednak, że Wielkie marzenia nagrody za ilustrację i tak mają już zapewnione.

Mimo że znajdzie się wielu lepszych?

Anonimowy pisze...

Interesuję się literaturą dziecięcą od wielu lat chociażby zawodowo. Ostatnie lata spedzone w księgarniach przyprawiały mnie o mdłości albo zawrót głowy.
Teraz nareszcie coś nowego. Książki, które pozwalają dzieciom myśleć i marzyć, jak w "Wielkich marzeniach".
Bardzo mi się podoba ta część recenzji, w której autor trafnie ocenia związek tekstu z ilustracją. Zjechał on za to wyjątkowo grafikę za jej tzw. "ponurość".
Sądziłam, że pozostanie inteligentny i myślący do końca, ale widać nie wiele wie o dzieciach i ich własnej wspaniałej wyobraźni. A szkoda. Dziecko jest przede wszystkim Twórcą. Trzeba mu podać narzędzia i pozostawić w spokoju. Książka będzie jego własnym dziełem koloru.
Może autorka "Wielkich Marzen" to właśnie miała na myśli sugerując tylko gdzieniegdzie barwy.
Chyba my dorośli za dużo chcemy za własne dzieci zrobić. Może one już mają dosyć "wściekłych i dających po oczach" nierealnych barw, które są wszędzie, nie tylko w ilustracji dziecięcej książki, filmie, ale tez na batoniku i spodenkach do kąpieli. Może trochę spokojniej?
Ostatnia strona tej książki ta na którą nikt z dotychczasowych recenzentów nie zwrócił uwagi coś sugruje... Co? Odpowiedzmy sobie sami.

anamarko pisze...

JA jestem zachwycona - ilustracjami właśnie! Piszę jako plastyczka oraz mama dwulatka. To nieprawda że dzieci lubią tylko to co kolorowe; dzieci lubią to co pobudza wyobraźnię! A my jako rodzice, powinniśmy w nich właśnie to kształtować, podsuwając tak pięknie zilustrowane książeczki jak "Wielkie Marzenia". Otóż przez kolorystykę wyróżnia się ona spośród innych dziecięcych pozycji, które oślepiają pstrokacizną i pachną tandetą... Takich książek jak ta wcale jest tak wiele na polskim rynku... Często szukam w księgarniach pięknie zilustrowanych pozycji, bo chcę w dziecku od małego kształtować poczucie estetyki, niestety aby znaleźć coś ciekawego, trzeba zazwyczaj przekopać się przez stos "śmieci". I nie mówię że WSZYSTKIE kolorowe książeczki są tandetne, bo sama tworzę bardzo kolorowe przedmioty, ale niestety większość książek dla dzieci nadaje się na przemiał;)
Zapraszam na mojego bloga!