31 maj 2009

Konferencja „Europejska sztuka ilustracji. Animaliter”

Z niejakim opóźnieniem wspominam w "norze" o konferencji, w której miałem honor uczestniczyć (momentami, niestety, dość czynnie). 
Bardzo ciekawa i ważna impreza! Za mojej pamięci nie było w Warszawie tak bogatej w nazwiska konferencji "ilustratorskiej". Udział wzięli (min.): "... znani graficy m.in. Grażka Lange, Iwona Chmielewska, Guillaume Dege (Francja), wydawcy m.in. Magdalena Kłos i Angela Rotaru (Rumunia), ilustratorki działające na rzecz poprawy jakości książki dziecięcej: Krystyna Lipka-Sztarbałło i Anna Machwic-Adamkiewicz, a także psycholog Joanna Rajchert ". Chwała Wydziałowi Kultury Miasta Stołecznego oraz  Paniom Agnieszce Grunwald i Annie Kilian, które to wydarzenie zrealizowały.
Nadmienić tu należy, że konferencja była fragmentem szerszych działań (wystawy, wystawy!).

Ciekawe wątki: 

- wystąpienie Pani wiceburmistrz Strasbourga. Bardzo ładna, .... znaczy:  bardzo ładne :-)

- porównanie sytuacji "ilustracyjno-ksiązkowej" Polska - Rumunia: uderzające podobieństwo procesów i zdarzeń;

- sytuacja młodych ilustratorów we Francji (o której nasi ilustratorzy zwykle mówią jak o swojej Ziemi Obiecanej) - zaskakująco podobna do naszej! Brak zamówień i żenujące warunki płacy, każące zastosować słowo "wyzysk". Ciekawa, zgrabna, dowcipna, wyzywająca, w najlepszym znaczeniu francuska prezentacja Guillaume Dege;

- bardzo ciekawe prezentacje G. Lange i I. Chmielewskiej. Trochę rozczarowujace, jeżeli odnieść do zapowiadanych tytułów (Gdy tekst pokazuje a obraz opowiada. O książkach, które traktują dziecko poważnie (Iwona Chmielewska, Skąd się biorą książki dla dzieci? Grażka Lange). Same w sobie jednak niezwykle ciekawe. Artystki po prostu zatrzymały się  jedynie na przykładach, które są im najbliższe - tych zaczerpniętych z własnej twórczości. Szczególnie prezentacja książek pierwszej ilustratorki zrobiła na mnie mocne wrażenie. Taka .... książka medytacyjna. Książki Chmielewskiej, które zostana (zostały) opublikowane w Korei są naprawdę piękne i mądre. Opowieść G. Lange odnosząca się do jej inspiracji i korzeni artystycznych została, niestety, zrujnowana przez komputer (wszyscy artyści jak jeden mąż używają do swych prezentacji .pdf. Z oczywistym rezultatem: obrazki otwierają im się w dowolnej, zaskakującej kolejności albo nie otwieraja się wcale. Która to już konfa z takimi "efektami"! Skąd to obrzydzenie do .ppt ??????);

- niesłychanie porządna, rzetelna i bogata pod wzgledem informacyjnym prezentacja Marysi Ryll dotycząca głównie internetowego życia ksiązki dziecięcej, ale także klubo-księgarni promujacych nieszablonowe, innowacyjne książki dziecięce. Mam nadzieję,  że w jakiejś postaci ta prezentacja zostanie opublikowana.

- zaskakująco "mało wnosząca" prezentacja K. Lipki-Sztarbałło o nagrodach: sucha, historyczna (!!!!), zatrzymująca się tam, gdzie - moim zdaniem - mogłaby sie zacząć dyskusja.

- dyskusja nad nagrodami ilustratorskimi: wystąpiłem w roli nudziarskiego "głosu przewidywalnego" (Anna Brzezińska), piszcząc, że artyści zabawiają sie we wręczanie samym sobie nagród za obrazki, które tylko im sie podobają i które robią dla swoich kolegów, nie dla dzieci. Z satysfakcją usłyszałem krzyk (G. Lange?) "zabrac mu mikrofon". Sam oddałem! Ale w kuluarach i tak zanudzałem tezą, że nasi dzielni  "tuwimowi" graficy zdradzili nasze dzieci: swoimi odrzucającymi dziełami i skazują je na kicz pseudodisnejowski.

- Notabene ciekawy jestem co sądzi dzisiaj mój ongisiejszy oponent z dyskusji w "norze", którego 3 (trzy!!!!) świetne, prześliczne mainstreamowe książki zostały prawie całkowicie pominięte w nagrodach przyznanych tym "innowacyjnym"...

Nieciekawe wątki:

- prowadzenie przeze mnie dyskusji na zakończenie. Przepraszam wszystkich. Szczególnie żenująca była angielszczyzna ma. Ugh :-(

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ja ci nigdy mikrofonu nie odbiore
Sam-wiesz-to

Anonimowy pisze...

Panie Michale,

Pana blog jest czytany na świecie :-)

Mój niemiecki (mainstreamowy) wydawca, z którym kilka dni temu toczyłem dyskusje o ilustracji, powiedział mi, że coś Pan o mnie ostatnio napisał. Zajrzałem do nory, szukałem, szukałem i w końcu przemknęło mi przez myśl, że to może powyższy małodruczkowy wpis jest właśnie adresowany do mnie. Jeżeli tak, to spieszę z wyjaśnieniami: sądzę dzisiaj to, co sądziłem w trakcie ubiegłorocznej dyskusji. Nie zmieniam zdania o tym, czy o innym konkursie tylko dlatego, że nie otrzymuję w nim nagród. Niezależnie czy tyczy to konkursu IBBY, nagrody ALMA, czy selekcji bolońskiej.

Pozdrawiam najcieplej,
Paweł Pawlak

Anonimowy pisze...

Przeczytaj caly blog, calkiem dobry