2 lis 2008

czytam sobie... Gaiman "Księga Cmentarna"



To książka akurat na okoliczność kalendarzową... Kiedy bowiem lepiej czytać „Księgę Cmentarną” Neila Gaimana niż na przełomie października i listopada?
Tarzan został wychowany przez małpy, Mowgli przez wilki (z niejaką pomocą pantery, niedźwiedzia i węża). Ale Nikt nie jest bohaterem wykreowanym przez starego, poczciwego Kiplinga: do życie powołał go mistrz mrocznych nastrojów, ojciec Sandmana i Koraliny. Nie może więc Nikt spodziewać się niczego zwykłego. Kiedy Tarzan i Mowgli tracili rodziców najbliżej było im do dżungli. Kiedy rodzice Nikta Owensa zostali zamordowani najkrótsza droga zaprowadziła malca na stary cmentarz. A tam już się nimi zajęli. Zajęli się zresztą nad podziw dobrze; staromodnie, nauczyli tego, co sami umieli. Przybrani rodzice Nikta są bardzo czuli i opiekuńczy, chociaż mają też pewne kłopotliwe braki. Na przykład ten, że już od dawna nie żyją. Główny mentor i opiekun Nikta też chyba nie należy do klasycznych dobrych wujków. Może nawet pije czasami krew?
Nowa powieść Gaimana jest znacznie mniej drapieżna i niepokojąca od kultowej „Koraliny”. Więcej w niej poczucia humoru, więcej opowieści, narracji niż czystej skondensowanej grozy. Więcej jest przede wszystkim melancholijnego, mrocznego liryzmu. „Księga Cmentarna” wpisuje się w klasyczne wątki twórczości autora „Sandmana”. Gaiman odświeża i kompiluje wątki znane z kultury popularnej (czy raczej popularnej demonologii). W rezultacie istnienie np. ghouli, wampirów i wilkołaków nabiera w jego powieści zupełnie nowego sensu!
A poza tym... Cóż, czytelnik dorosły dość szybko ze zdziwieniem stwierdza, że ma do czynienia z klasycznym bildungsroman, powieścią o dojrzewaniu. Nikt krok po kroku uczy się świata, dowiaduje się czym jest przyjaźń, miłość, zdrada, zło. Szykuje się do dorosłości.
Powieść Gaimana ma zresztą klasyczną strukturę fabularną szczególnej wersji bildungsroman: baśni! Zaczyna się od śmierci rodziców, wiedzie przez zagrożenie, walkę o życie, przez znalezienie pomocnej dłoni, naukę (niekiedy bolesną), aż po nieuniknione odejście w dorosłość, porzucenie dzieciństwa, razem z jego snami i bezpieczeństwem. Porzuceniem na rzecz Wielkiego Świata, pełnego obietnic. Zdawać się może, że „Księga cmentarna” z całym swoim onirycznym realizmem (tak!) może doskonale pełnić funkcję baśni dla współczesnych dzieciaków z netgeneracji. Stosując znaki i formuły kultury popularnej niesie bowiem ten sam sens co dawne opowieści, o których Bruno Bettelheim pisał, że są „cudowne i pożyteczne”. Ostrzega, ale daje także nadzieję!

Dobra lektura dla ambitniejszych dwunasto-czternatolatków.

Dla tych co trochę rozumieją po angielsku i fanów polecam zajrzenie na stronę poświęconej gaimanowskim książkom dla dzieci. Do obejrzenia film, na którym Autor czyta głośno „Księgę”!

Brak komentarzy: